Kozak

Miała naprzód sprzątnąć ta piekielna jędza.
Naszego Proboszcza, poczciwego księdza.
A potem burmistrza Piontka opasłego
Żeby grubą sperkę, miała sobie z niego
Potem starych mieszczan i kilkoro dziatek
Kilka młodych panien i kilka mężatek
.

Bo to sprawa niesłychana – aby śmierć była złapana
Czy to ona mocno spała- że się łatwo złapać dała…
Czy się w kusaki upiła i swoją kosę zgubiła…
Bo jej straszna kosa- nie jednemu utnie nosa…
Wszyscy się tej kosy boją- przed jej mocą niedostoją
A dziś ją jakoś schwytali- na ratusz poprowadzili,
Aby za złe co zdziałała- straszną karę odebrała.