Jasnokoścista na rynku stoi,
wszystkich się ludzi okropnie boi,
blada i drżąca, mizerna, smutna,
bo wisi nad nią kara okrutna.
Wie już nieboga, że w tej godzinie
od ręki kata z pewnością zginie,
na dół spuściła zamglone oczy
i konwulsyjną z ust pianę toczy.
Nie śmie przemówić ani pól słowa,
na piersi zwisła trupia jej głowa,
żebra jej sterczą, bo chuda cała,
bo na nich nigdy ciała nie miała.
O swojej mocy zaledwie stoi,
tak się pospólstwa okropnie boi,
a tylko ciężko jęczy I stęka,
tak się śmierć kary straszliwej lęka.